Wspomnienia córki Stefana Roweckiego o tym jak uczczono uchwalenie Konstytucji 3 maja podczas walk pozycyjnych nad Nidą w 1915r.
---------
Bywało też , że nocną ciszę przerywały „ wycieczki ” zakończone strzałami lub walką na bagnety . W maju 1915 roku postanowiono uczcić rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja jakimś wypadem . Mieli zagarnąć nieprzyjacielsk
ą placówkę Noc widna, przed okopami na drodze oświetlonej blaskiem księżyca zebrał się w dwuszeregu 1 pluton „Czuwajów”. Dziwacznie wyglądają na plecach karabiny, jak żołnierzom przystało, a w dłoniach kije! Po co? Do szukania brodu na Nidzie. Ostatnie przygotowania , uzgadnianie marszruty . Ojciec biega od plutonu do dowództwa . Wyprawa ma być poważna, bo razem ze zwiadowcami idą dowódcy: pułku – Leon Berbecki, i kompanii – „Sław”. Już przeszli przez kolczaste druty , stanowiące zasieki przed ich okopami. Idą łąkami do łachy, zanurzają się w wodę rzeki aż po pas. Przeprawa wspaniale wygląda, bo zanurzone szeregi z pluskiem wypierają wodę. Z daleka przypominają jakiegoś ogromnego, kolczastego węża, bo wiara, chroniąc karabiny przed zamoczeniem, trzyma je wysoko nad głowami. Na drugim brzegu Nidy padli tyralierą. Leżą jakiś czas na ziemi, robi się im chłodno, niektórzy szczękają zębami. Nie wiadomo, czy z powodu zimna, czy może ze strachu? Tymczasem Rosjanie zauważyli jakieś podejrzane ruchy na swym przedpolu i puszczają rakiety . Na rozkaz „ Radeckiego " Polacy podrywają się . Przechodzą jaką śmulistą odnogę ... rzeki i już są przed Rosjanami , skąd pada niespokojne pytanie : — Stoj ! Kto idiot ?- pyta placówka , usłyszawszy odgłos licznych kroków. Ojciec odpowiada im uspokajająco — Swoi , swoi , nie bojsia ! — I cisza – A komandir? Komandir kakoj? ? - pytają Rosjanie , zamiast rzucić hasło i czekać na odzew . Na to dowódca plutonu krzyczy silnym głosem : - Na bagnety ! ! ! Wściekłe „ Hurrra ! ” rozdarło powietrze . Buchnęły strzały od Rosjan , z polskiej strony zatrzaskały karabiny Dusząca cisza zmienia się w piekielny harmider . Huk wystrzałów trzask, krzyki komendy, wołanie o pomoc. W tym wrzasku z trudem przedziera się głos „Radeckiego”: – Atak na okopy! Wypad się udał. Wracali przez mokre łąki i nurt rzeki, tym razem szeroko rozrzuconymi sekcjami, bo pod ogniem szrapneli . Dopiero na zbiórce , już w swoich okopach, dowiedzieli się, że nocny wypad wyszedł dobrze. Nastraszyli wroga , wzięli kilku jeńców , a własne straty to tylko paru rannych . W czasie tych walk 5 pułk zyskał dobrą sławę .
(W życiu i w legendzie - Strona 37, Irena Rowecka-Mielczarska - 1998)